homoEDUpl's channel
httpwwwhomoseksualizmedupl fan page

świadectwa ex-lesbijek

ostre lesby

- Odkąd pamiętam, byłam ateistką - wspomina Brigitte Bedard, niegdyś lesbijka, obecnie 41-letnia dziennikarka i matka sześciorga dzieci. Przemawiała na konferencji Prolife w Quebeku.

Bedard dorastała w czasie, gdy społeczeństwo Quebeku przechodziło 'cichą rewolucję', jak historycy określali okres od wczesnych lat 60. do połowy lat 70., w którym społeczeństwo odrzuciło dziedzictwo chrześcijańskie, zastępując je wartościami świeckimi. "Urodziłam się w 1968 roku - jeśli mamy mówić o pechu" zażartowała.

Bedard miała typowe dzieciństwo w niereligijnym domu i poszła na znany z lewicowego przechyłu Uniwersytet Québec w Montrealu, gdzie ukończyła studia z dziedziny literatury. "Nabiłam sobie głowę radykalną literaturą feministyczną. Całą ją połknęłam" - wyznała

Miała wiele relacji heteroseksualnych, ale wszystkie kończyły się źle. "Zainspirowana moimi lekturami zaczęłam się zastanawiać, czy moje relacje z mężczyznami były nieudane dlatego, że mogę być lesbijką - stwierdziła Bedard. I faktycznie, rzuciła się w wir lesbijskiego stylu życia i przyznała, że dość długo się nim napawała."  W pewnym sensie był to bardzo dobry czas, który zajmowały spotkania z paczką dziewczyn, szlajanie się po mieście, palenia jednego papierosa za drugim, jakby świat miał się zaraz skończyć. Byłam też bardzo aktywna seksualnie.

Wspomina, że mimo zabawy i rozkoszowania się tym stylem życia, czuła się rozbita. "Byłam kłębkiem nerwów. Czułam się zakręcona do utraty kontroli, zachowywałam pozory, ale wewnętrznie byłam nieszczęśliwa - wyznała. Zrozumiała to wszystko, kiedy bez powodu wybuchła płaczem o 3 rano i zaczęła krzyczeć w swoim pustym mieszkaniu w modnej dzielnicy Montrealu, prosząc Boga, by 'zabrał ją stąd'. " Taka byłam, walczącą feministką, lesbijką i ateistką rozłożoną na podłodze, nieprzytomną od płaczu i wzywającą na pomoc Boga. Nie byłam przy zdrowych zmysłach, ale rozpaczliwie potrzebowałam pomocy.

Zaczęła szukać pomocy, błąkając się między niezliczonymi programami 12 kroków, w nadziei znalezienia jakiegoś rozwiązania swojego niepokoju i 'pokręconego życia'. Co gorsza, dopiero co rzuciła palenie. ? Nagle musiałam zmierzyć się z życiem na ostro, bez żadnej ochrony ani zabezpieczenia - opowiada.

Będąc w kropce, przypomniała sobie, że pewien znajomy opowiadał o wizycie 'u mnichów' w znanym opactwie św. Benedykta w Quebeku. Pomysł, choć wydawał się dziwaczny, zaintrygował ją na tyle, że skorzystała z niego, choć nie bez zastrzeżeń. Poszłam do klasztoru uzbrojona w całą pogardę i nienawiść do patriarchalnego Kościoła, jaka nagromadziła się we mnie od czasu radykalnych studiów feministycznych. Dla radykalnych feministek Kościół to właściwie wróg numer 1 - mówi Bedard.

W klasztorze przydzielono jej pokój i zakonnika, z którym mogła rozmawiać dwa razy dziennie."Przez trzy dni z rzędu, dwie godziny dziennie, wierciłam temu zakonnikowi dziurę w brzuchu, wyciągając właściwie wszystkie obelgi, slogany i brudne historie na temat chrześcijaństwa, które tylko potrafiłam sobie przypomnieć lub zmyślić. Byłam okropnie wściekła, zraniona i zła, i przywalałam tym wszystkim w tego zakonnika, który przez cały czas milczał, i tylko spoglądał na mnie i kiwał głową.

Później, po upływie tych trzech dni, zdarzyło się coś, co na zawsze zmieniło jej życie. "To był trzeci dzień i szósta godzina wrzeszczenia. Mieliśmy znowu kończyć. Skończyłam wrzeszczeć, nastąpiła chwila przerwy, a potem zakonnik spojrzał na mnie i powiedział 'nie masz pojęcia, ale to najmniejszego pojęcia, jak bardzo Bóg cię kocha. On stworzył cię z niczego i zna cię. Nie masz pojęcia, jak bardzo cię kocha. Jesteś Jego córką. Więc nie wstydź się, zostaw to wszystko. Oddaj to, oddaj to wszystko, oddaj swoje życie Jemu. On tak bardzo cię kocha".

Te proste słowa w tym kluczowym momencie 'całkowicie ją powaliły'. Od tamtej chwili jej życie całkiem się zmieniło. "Jestem Jego córką, bez dwóch zdań, i nie potrafię tego wytłumaczyć - powiedziała. Przyznaje, że trudno jej wyjaśnić co konkretnie spowodowało jej nawrócenie." Mówię tylko, że Bóg mnie powalił, wstrząsnął mną. Nie nawróciłam się sama, On przyciągnął mnie do siebie.

Obecnie pracuje jako niezależna dziennikarka, szczęśliwie wyszła za mąż i opiekuje się dziećmi w domu. Co nie znaczy, że obecnie życie ją rozpieszcza. "Gdy potrzebuję ciszy, pomaga mi tylko jedno: wstaję o 4 rano, robię to dość często, żeby się uspokoić" - zwierza się. Mówiąc o różnicach między obecnym życiem a okresem lesbijskim, żartuje: - Życie z mężczyzną może cię wyprowadzić z równowagi, ale życie z kobietą przez cały czas było piekłem na ziemi.

źródło: fronda.pl

Komentarz redakcji:

Choć świadectwo to nie jest bezpośrednio relacją z terapii, ukazuje jednak doskonale zjawisko większej płynności orientacji seksualnej u kobiet.