homoEDUpl's channel
httpwwwhomoseksualizmedupl fan page

poznaj opinie specjalistów

Uwagę moją przykuła dyskusja dyskusja wokół zjawiska homofobii pod jednym z blogow na fronda.pl. Zobaczyłem tam argument iż "podłożem homofobii jest lek przed własnym, nieakceptowanym i ukrytym homoseksualizmem". Na poparcie tej tezy zostały zacytowane prace Adams et. al. ¨Is homofobia associated with homosexual arousal¨ J Abnormal Psychology 1996, 105 (3): 440-445. Odniosę się więc do tej pozycji literatury.

Czytując poświęcone homoseksualizmowi blogi i newsy oraz zamieszczone do nich komentarze można natknąć się na próby tłumaczenia zjawiska homoseksualizmu a przede wszystkim jego klasyfikacji jako 'wersji zdrowia'o oparciu o rzekome osiągnięcia nauki. Celowo używam słowa 'rzekome', gdyż po uważniejszym przeanalizowaniu cytowanych prac okazuje się, że udowodniły one coś zupełnie innego niż postulowane przez dyskutanta tezy, traktują o problemie zupełnie innym niż odpowiedź na postawione pytanie lub zawierają rażąco błędne wnioski, które bez problemu może zauważyć osoba mająca cokolwiek wspólnego z nauką. Jako biolog i pracownik naukowy chciałbym rozprawić się z kilkoma z owych tez.

Zauważyłem, że pro-gejowscy autorzy i blogerzy lubują się w cytowaniu różnych prac naukowych na poparcie swoich poglądów. Uwagę moją przykuła dyskusja wokół zjawiska homofobii pod jednym z blogów na fronda.pl. Zobaczyłem tam argument iż "podłożem homofobii jest lek przed własnym, nieakceptowanym i ukrytym homoseksualizmem". Na poparcie tej tezy zostały zacytowane prace Adams et. al. "Is homofobia associated with homosexual arousal" J Abnormal Psychology 1996, 105 (3): 440-445. Is Homophobia Associated With Homosexual Arousal?

Powoływano się na tzw. abstrakt (streszczenie) pracy, w którym można dość zgrubnie przeczytać o metodyce przeprowadzonych badań (dobraniu grupy homofobów i nie-homofobów oraz pomiaru wzwodu prącia jako reakcji na video przedstawiające seks hetero i homoseksualny oraz lesbijski) i otrzymanych wynikach (homofobiczni mężczyźni przejawiali statystycznie istotne różnice w erekcji wobec treści homoseksualnych).

Zadałem sobie trud przeczytania owej pracy. Moją uwagę zwrócił sposób klasyfikacji chętnych do badan. Zakładał on wybranie grupy mężczyzn w wieku 18-31 lat oraz wyodrębnienie z nich zadeklarowanych heteroseksualistów w oparciu o zmodyfikowany rating Kinsey'a (publ. 1948, różnicujący siedem skal od zera: homoseksualiści, poprzez 1-5: biseksualiści do 6 wzwyż: heteroseksualiści). Następnie wyselekcjonowana grupa konstytutywnych heteroseksualitów (wynik 6 z ratingu Kinsey'a) została podzielona na homofobów i nie-homofobów na podstawie kolejnego kwestionariusza nazywanego w skrócie IHP. Zawiera on 25 punktów i możliwą skale wyników od 0 (nie-homofob) do 100 (skrajny homofob).

Wobec ciągłości owej skali niejako samo narzuca się, aby wyniki doświadczenia (pomiar wzwodu w reakcji na treści prezentowane na filmach) były również korelowane w sposób ciągły z otrzymanymi indywidualnie wynikami. Takie ujecie pozwoliłoby na uzyskanie wiernego wykresu korelacji każdej z cech (stopnia homofobii i podniety na treści homo, hetero i lesbijskie) ze sobą i wyliczenia dokładnego współczynnika korelacji będącego jednocześnie miarą statystyczną.

Niestety, autorzy przyznali że wobec zbyt malej liczby osób mieszczących się w zakresie 0-25 skali IHP (skrajnych nie-homofobów) byli zmuszeni podzielić mężczyzn na dwie grupy: nie-homofobów (wynik od 0-50) oraz homofobów (50-100). Co niesie ze sobą takie potraktowanie grupy badanej - ano ryzyko zakwalifikowania do dwóch przeciwstawnych grup osobników różniących się w skali IHP o kilka punktów (np. 48 i 52) a dodatkowo ukrycie uzyskanych przez takie przypadki wyników doświadczenia, które także zostały zebrane sumarycznie do jednej z przeciwstawnych pul.

Niemniej nie ten fakt wzbudził moje największe kontrowersje, ale wnioski wyciągnięte na podstawie owych badań przez jednego z dyskutantów. Ów człowiek wchodząc w dyskusje ze ludźmi, którzy nie uważali homoseksualizmu za zjawisko zgodne z fizjologią, próbował dyskredytować ich i zarzucać wypowiedzi emocjonalne imputować im ukryty homoseksualizm, co rzekomo mieli wykazać autorzy omawianej pracy.

Zatem wróćmy do pracy i zastanówmy się, co tak naprawdę pokazali autorzy. W części 'wyniki' mamy trzy wykresy. Na pierwszym widzimy iż obydwie grupy reagują tak samo erekcja (brak różnic istotnych statystyczne) na treści heteroseksualne (linia z blokami - nie-homofobi, linia ciągła - homofobi):


Drugi wykres przedstawia reakcje na treści lesbijskie - tu znowu obydwie grupy reagują podobnie, tj. znacząca erekcja i nie różnią się statystycznie od siebie:

Różnice pojawiają się na wykresie obrazującym reakcje na treści homoseksualne i tutaj homofobi reagują zwiększeniem obwodu prącia na oglądane video:

Zapewne tyle wystarczyło dyskutantowi, choć jak się później okazało - w momencie komentowania i pisania swoich wniosków nawet nie przeczytał pracy a jedynie streszczenie. Prace przeczytał dopiero po tym, kiedy zaproponowałem mu że podeślę dokument na e-maila, aby mógł zweryfikować moje uwagi i więcej nie rozpowszechniać pochopnych wniosków. Na niewiele się to zdało - ale o tym za chwile. Wróćmy do wyników.

Widzimy, że reakcje 'homofobów' na treści homoseksualne była, jak utrzymują autorzy, istotnie statystycznie różna od reakcji nie-homofobów i objawiała się zwiększeniem obwodu penisa homofobów o średnio 12 mm w ostatnim czasie pomiaru wobec średniej 5 mm dla nie-homofobów. Podstawowe pytanie - czy te osoby na tej podstawie można zakwalifikować jako homoseksualistów? Otóż nie - gdyż wykazywały również (autorzy nie wyliczyli tu istotności statystycznej, zapewne kłóciłoby się z postawioną tezą) widoczne różnice wobec reakcji tej samej grupy na treści lesbijskie (średnia 18 mm, nawet wyższa od nie-homofobów 15 mm) oraz treści heteroseksualne (średnia 21).

Homoseksualiści nie reagują na treści heteroseksualne czy lesbijskie tak samo jak heteroseksualiści - mam nadzieję, ze co do tego nie ma żadnej wątpliwości. Po wyłożeniu problemu dyskutant jeszcze kilkakrotnie powtarzał swoje skompromitowane teorie, za każdym razem cytując dziarsko prace Adams et. al., w tym również w dyskusjach ze mną. Kiedy mniej więcej tydzień temu przypomniałem mu po raz kolejny, że praca nie pokazywała, iż homofobi to ukryci homoseksualiści i po raz kolejny napisałem, dlaczego, odpowiedział coś w stylu "o jejku, i co z tego, reagowali przecież podnieceniem, wiec mieli skłonności homoseksualne, których się wypierali".

Oddajmy ponownie głos autorom rozpatrywanej pracy. Absolutnie nie wyciągnęli oni wniosku takiego jak mój dyskutant, iż mamy do czynienia z ukrytymi homoseksualistami - było to jedynie wskazanie jednej z możliwości pasującej do innych teorii. Również sami podeszli nie do końca bezkrytycznie do otrzymanych wyników (cale szczęście) i dopatrywali się innych niż zainteresowanie seksualne powodów zwiększonej erekcji. Postanowili przeanalizować agresję, jako iż powszechnie znany jest fakt występowania sporadycznej erekcji w odpowiedzi na obserwowaną przemoc per se czy obrazy wyzwalające agresje u obserwatora (ci sami autorzy wydali rok później prace poświęcona temu zjawisku w J Ab norm Psychol. ;106(2):230-42.). W niniejszej pracy obydwie grupy homofobów i nie-homofobów dostały do wypełnienia kwestionariusze tzw. Professional Kwestionariusz. (???)

Jakkolwiek autorzy nie znaleźli różnic pomiędzy obydwoma grupami, o tyle sami skomentowali istotność i przydatność tej metodyki: "nie zanotowano różnic w poziomie agresywności mierzonej testem. Jednakże kwestionariusz ten mierzy ogólny poziom agresywności, nie odnosi się do możliwości agresji sytuacyjnej, czy wrogości w sytuacji gdy dochodzi do kontaktu z osobą homoseksualną. Jest możliwe, że agresja u osobników homofobicznych jest reakcją specyficzną na bodźce homoseksualne". W skrócie - ich kwestionariusz mierzył jedynie poziom ogólnej agresji i nie uwzględniał możliwych przypadków pojawienia się agresji sytuacyjnej, najbardziej uzasadnionej w przypadku tej konkretnej badanej grupy.

Przytoczona teoria zakłada, że odpowiedź na treści homoseksualne (erekcja) jest wynikiem poczucia zagrożenia, a nie podniecenia seksualnego jako takiego. To w praktyce wyklucza interpretację jakoby powodem lęku powodującego z kolei erekcję miałaby być obawa przed podnieceniem seksualnym. Zaproponowana teoria wyklucza bowiem ten mechanizm na samym wstępie.

Od siebie dla autorów chciałbym dorzucić cztery inne kamyczki od 'ogródka'. O pierwszym już wspominałem - przedstawienie otrzymanych wyników w sposób zbiorczy praktycznie uniemożliwia zbadanie zależności podniecenia seksualnego od homofobii zarówno w ujęciu indywidualnym każdego badanego osobnika oraz ujęciu całościowym, gdzie można by określić współczynnik korelacji. Można przypuszczać, że osoby plasujące się w skali homofobii tuż na granicy i zaliczone do 'nie-homofobów', wykazywały słabą erekcję na treści homoseksualne i przeciwnie - osoby ledwie zaliczone do homofobów wykazywały silną erekcję.

Druga sprawa to kolejne możliwe wyjaśnienie - usposobienie dominujące, które również może objawiać się erekcją na widok scen z przemocą lub tylko kojarzonych z przemocą.

Niezwykle ważna sprawa trzecia - indywidualne pomiary erekcji u badanych osób. Jak wiadomo, osoby mogą być rożnie wyposażone przez naturę. Dla jednego wzrost obwodu penisa o nawet 20 mm jest szczytem możliwości erekcyjnych, dla innego to zaledwie połowa możliwości. Tymczasem skala erekcji wyrażona w mm obwodu była wspólna dla wszystkich badanych i nie możemy być pewni, czy wynik 20 mm mówi to samo w przypadku dwóch różnych osób. Gdyby wyniki przeliczono na % a za 100% przyjęto wzrost obwodu w reakcji na treści heteroseksualne - wyniki byłyby o klasę bardziej miarodajne.

I sprawa ostatnia - brak tego, co naukowcy nazywają kontrola negatywna. W tym przypadku byłaby to podobna liczebnie grupa zdeklarowanych homoseksualistów i prześledzenie ich reakcji na te same treści co pozostałe grupy. Jest prawdopodobne, iż cześć z nich mogłaby wykazać reakcje na treści heteroseksualne lub, co jeszcze bardziej dobitne, treści lesbijskie i wówczas cala konstrukcja doświadczeń i jakiekolwiek wnioski skomplikowałyby się w sposób wymagający znalezienie całkowicie innych przyczyn. Bez kontroli negatywnej naukowiec nie może być pewny, czy zaproponowany przez niego schemat doświadczeń rzeczywiście może przynieść odpowiedź na zadane pytanie.

Kończąc tę cześć, wydaje mi się, ze wspomniany dyskutant zupełnie nie zdawał lub nie chciał zdawać sobie sprawy z ograniczeń pracy i jej rzetelności naukowej a nawet z wątpliwości podkreślanych w dyskusji przez samych autorów. Tak czy inaczej wnioski wyciągnięte przez niego są całkowicie błędne i jak wspomniałem - próbowałem tłumaczyć mu owe kwestie wielokrotnie, ale nie przyniosło to rezultatu.

Adresuję niniejszy wpis do wszystkich, którzy spotkaliby się z postami tego typy 'dyskutantów' próbujących cokolwiek udowodnić na podstawie pracy Adams, Wright, Lohr czy imputować ukryty homoseksualizm tylko dlatego, że się z nimi nie zgadzacie.

Jako uzupełnienie dodam, iż  innymi pracami, na które powołują się zwolennicy teorii 'ukrytego homoseksualizmu' jako podstawy 'homofobii' są prace Barlow, Sakheim, Beck (1983) oraz West (1977). Otóż tak się składa, że w pierwszej pracy (Barlow et al.) słowo 'homofobia' nie występuje w ogóle. Druga wymieniona pozycja jest książką, a nie recenzowaną pracą naukową opartą na konkretnych doświadczeniach i przedstawia teorię a nie dowody.

I jeszcze jedno "na homofobię nie można cierpieć gdyż jest zjawiskiem nie powodującym negatywnych skutków dla osobnika" homofoba ani dla jego zdrowego otoczenia. Problem pojawia się wtedy, kiedy w otoczeniu znajdzie się homoseksualista i stara się narzucić heteroseksualiście swoja wizje postrzegania świata lub wykazuje zachowania, których homofob nie toleruje. ¨Nielubienie "jakiś patologicznych zachowań nie jest chorobą, ale reakcją na pojawiająca się sytuacje".

Tekst autorstwa Marcin30006 pochodzi z jego blogu.

Info o autorze: Marcin30006 - Polak z urodzenia, doktor biologii, pracujący naukowo poza granicami kraju.

Komentarz czytelnika:
?Tak na marginesie: Przyjęcie tezy, że przyczyną homofobii jest ukryty homoseksualizm, rodzi ciekawe implikacje. Otóż zwalczanie homofobii miałoby wówczas wszelkie znamiona prześladowania homoseksualistów (ukrytych) za zachowania, których przyczyną jest ich homoseksualizm, czyli byłoby ... homofobią.?