homoEDUpl's channel
httpwwwhomoseksualizmedupl fan page

świadectwa ex-gejów

Terapia homoseksualizmu działaZdałem sobie sprawę, że nie chciałem być akceptowany jako gej, chciałem być akceptowany jako mężczyzna.

Wszystkie imiona zostały zmienione, by zapewnić ochronę danych osobowych. Ben Newman jest webmasterem portalu  PeopleCanChange.com zawierającego wiele pomocnych i dających do myślenia historii zmiany. Mieszka w stanie Virginia USA wraz ze swą rodziną. Można z nim się skontaktować za pomocą adresu mailowego  Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

W maju 1997 przeżywałem stan obezwładniającego kryzysu. Rozpocząłem wtedy terapię reparatywną homoerotycznego seksoholizmu. Żona przyłapała mnie na kolejnym kłamstwie, które próbowałem zatuszować w mym podwójnym życiu. Mogła to być ostatnia kropla. Z pewnością tym razem rzuciłaby mnie i nigdy nie wróciła, zabierając dwoje naszych pięknych dzieci. Spanikowałem.

Wchodząc do gabinetu terapeuty nie czułem specjalnego dyskomfortu; panika związana z moim małżeństwem przyćmiła jakąkolwiek niepokój, jakim mógłbym odczuwać w związku z terapią.
Poznałem swojego nowego terapeutę Matta sześć tygodni wcześniej, za pośrednictwem grupy wsparcia dla mężczyzn zmagających się z homoseksualnymi pożądaniami. Zaimponowały mi dwie rzeczy - jego młodzieńcza atrakcyjność i męski wygląd, oczy, które zdawały się zaglądać w głąb mej duszy - i fakt, że jak przyznał, sam kiedyś cierpiał ze względu na pociąg do własnej płci, lecz wyszedł z homoseksualizmu.

To ostatnie dało mi nadzieję i ufność. Czytałem wyznania ludzi, którzy twierdzili, że "skoro inni dali radę wyjść z homoseksualizmu, tobie też się uda", jednak nigdy nie spotkałem żadnego osobiście, a zatem wątpiłem w ich istnienie. Matt był pierwszym prawdziwym mężczyzną, którego spotkałem mówiącym: "czułem się gejem i wydawało się, że chcę żyć jako gej przez całe życie, jednak odkryłem w uzdrowieniu drogę wyjścia, która dała mi więcej szczęścia i poczucia pokoju niż pobłażanie samemu sobie." Nie wiedziałem, co dokładnie miał na myśli, jednak ufałem, że właśnie on bardziej niż ktokolwiek wcześniej pomoże mi znaleźć drogę wyjścia z pułapki, w której się znalazłem.

A była to głęboka pułapka. Żyłem podwójnym życiem. Szczęśliwy mąż i ojciec, przykładny chrześcijanin, odnoszący sukcesy profesjonalista na zewnątrz, rozwścieczony, uwikłany w seksoholizm homoseksualista w środku. Po 14 latach życia w tym układzie poddałem się mu, przekonany że przeżyję w ten sposób swe życie, mając nadzieję, że to co ukryte i to co jawne nigdy nie wejdą w konflikt i nie zrujnują mi życia.

W chwili, gdy wszedłem do gabinetu terapeuty moje ukryte życie wchodziło na kurs kolizyjny z fałszywą fasadą. Widziałem, że moje życie rozpada się i coraz bardziej pociągała mnie wizja samobójstwa.

Ostrzeżenie APA;
To nie pomoże, a może zaszkodzić.

Przy pierwszej wizycie u Matta musiałem podpisać oświadczenie o wyrażeniu zgody i świadomości ryzyka. Było to wymogiem kliniki, w której pracował Matt, jako rezultat zaleceń Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologów, zniechęcających do tego typu terapii. Formularz zawierał oficjalne stanowisko APA: skuteczność terapii reparatywnej jest niepotwierdzona, a APA nie wierzy, by zmiana orientacji seksualnej była możliwa, a może to wręcz spowodować szkody psychologiczne.

Świetnie - pomyślałem - tak jakby podwójne życie nie powodowało u mnie wystarczająco wielkich szkód psychologicznych.
Odrzucała mnie też sugestia, że jednym "poprawnych" rozwiązaniem (politycznie poprawnym w każdym razie) było porzucenie żony i dzieci i wejście w gejowski styl życia. Nie tego chciałem. Miałem na to szansę zanim spotkałem Dianę i urodziły mi się  dzieci, gdy stawka była znacznie niższa. Zdałem sobie sprawę, że nie tego chciałem.

Umawianie się na randki z mężczyznami, przybranie gejowskiej tożsamości i rzucanie się w gejowski styl życia z początku dawało poczucie podekscytowania. Lecz wkrótce czułem, że zabija mojego ducha, oddala mnie od moich celów w życiu, od Boga i poczucia wyższego sensu. Zdałem sobie sprawę, że nie chciałem być akceptowany jako gej, chciałem być akceptowany jako mężczyzna.

jednak we wczesnych latach małżeństwa nie byłem w stanie znaleźć znaczącej pomocy w radzeniu sobie z problemem homoseksualnym, który nadal buzował gdzieś pod powierzchnią i rozpocząłem przerażające podwójne życie. Zanim nie spotkałem Matta, porzuciłem nadzieję, że to się może zmienić. teraz czułem, że Matt jest moją jedyną nadzieją.
Na pierwszej sesji wyrzuciłem z siebie z nietypowa dla siebie otwartością i zrezygnowaniem. Matoowi mogłem to powiedzieć. Nie musiałem się martwić o szukanie jego akceptacji lub o konsekwencje, jakie będzie miało w moim życiu ujawnienie tej historii. Odpowiedział szczere: "Twoje życie to chaos". Byłem zaskoczony jego bezceremonialnością, lecz wiedziałem, ze to prawda. "Mogę pomóc ci poradzić sobie z aktualnym kryzysem - powiedział - lecz jeśli nie zdecydujesz się wejść w problem o wiele głębiej, nieodwołanie powróci, prawdopodobnie następnym razem przynosząc poważniejsze konsekwencje".

Zgodziłem się. Sięgnąłem dna, byłem gotowy na podjęcie wszelkich działań, by wyjść z chaosu mojego życia. Przez następne kilka tygodni praktycznie biegłem do gabinetu Matta w każdy wtorek, by odnaleźć miejsce bezpieczeństwa, ukojenia, pomoc i prowadzenie przez najciemniejsze sekrety mojego życia. przeżywałem wraz z nim żal nad głębokim cierpieniem, jakie sprawiłem swej żonie a także jej usprawiedliwioną wściekłość na mnie. Jak wielką ulgę odczułem, gdy widząc jak podejmuję pracę z Mattem, pokładając w nim nadzieję, zgodziła się wstępnie by mnie nie opuszczać, przynajmniej na razie.

Ujawnienie zranień

Kolejną sytuacją kryzysowa było wyznanie całej prawdy duchownemu we wspólnocie religijnej, w której posługiwałem jako świecki starszy. Wiedziałem, że nigdy nie nigdy nie dokonam stałej przemiany, jeśli ukryję moje sekretne życie przed nim, obiecałem też Dianie, że to zrobię, był to warunek pozostania ze mną. Jednak ujawnienie się przed tym mężczyzna - autorytetem, którego odrzucenia bałem się, było najbardziej przerażającą rzeczą, jaką mogłem sobie wyobrazić. Jednak gdy to zrobiłem, odpowiedział z łagodnością i troską. Mimo to rada nie mogła mi pozwolić, bym pełnił funkcje starszego wspólnoty, zdecydowali się mnie wykluczyć i dać mi możliwość ponownego Chrztu za rok, o ile wykażę swą zdolność do wytrwania w wierności żonie i zademonstruję wiarygodne postanowienie wytrwania w wierności.
Wykluczenie ze wspólnoty nastąpiło bez prób poniżania. Mogłem nadal uczęszczać na spotkania wspólnoty jako nieochrzczony, a mój status wykluczonego nie był ujawniony publicznie całej wspólnocie. Mimo to, całe to doświadczenie wywołało we mnie falę poczucia odrzucenia i wstydu. Otwarło to cały potop uczuć i wraz a Mattem przepracowywałem w terapii całe życie spostrzeganego odrzucenia przez mężczyzn. W czasie sesji terapeutycznych byłem zły i płakałem.

Ku mojemu zdumieniu Matt zachecał bym ujawnił całą swą wściekłośc i poczucie krzywdy w sesjach. Chciałem to zamrozić, sparaliżowany lękiem i wstydem. Czyż złość nie jest zła? Myślałem - czyż nie tracę nad sobą kontroli? Dobrzy chłopcy się nie złoszczą. A najgorsze ze wszystkiego - co mogę odkryć pod tym paraliżem?  Matt jednak nauczył mnie, że ten ukryty złość i wstyd, który częściowo obracałem przeciw sobie w autodestrukcyjnych zachowaniach, pobudzał mnie do uruchomień homoseksualnych. Złość musi byc wyrażona we właściwy sposób. Musi zostać uhonorowana.

Próbował mnie nauczyć jej wyrażania, odczuwania w ciele. Nie mogłem tego załapać, czułem sie jak uczniak podstawówki próbujący rozwiązać zadanie z liceum. Do czego mnie popychał? W końcu wyjaśnił to w języku, który rozumiałem: "To jest jak seks przez telefon, ale ze złością zamiast seksu." Śmiałem się - dlaczego nie powiedziałeś tego w ten sposób wcześniej?
W ten sposób wypłynęła ze mnie złość. Złość na ojca nieobecnego emocjonalnie w moim życiu, złość na znęcającego się nade mną Mike'a za nieustanne poniżanie mnie w szkole, na moją matkę za zawstydzanie mnie gdy wykazywałem męskie cechy, zranienia, które nosiłem w sobie całe życie, a które niszczyły mnie od wewnątrz. Pod kierownictwem Matta wizualizowałem, jak daję im odpór, zrzucając z siebie szyderstwa, wstyd i odrzucenie i unicestwiając je. przez kilka miesięcy powtarzałem ten proces, wż a końcu nie było we mnie wrzącej złości. Gdy oczyściłem swoje życie ze skumulowanego gniewu zranionej duszy, byłem gotów by przebaczyć.
Matt pracował ze mną też nad cyklami nałogu. Dokładnie przeanalizowaliśmy, co pobudzało we mnie uruchamianie się - stres, złość, strach, praktycznie każda negatywna emocja pobudzała mnie bym szukał pocieszenia w ramionach mężczyzn i narkotycznego upojenia zakazaną stymulacja erotyczną. Zdecydowałem się powrócić do Anonimowych Seksoholików, gdzie zacząłem odnosić sukcesy w przełamaniu cyklu nałogu. Dzięki tym dwóm rzeczom cykle wpierw zwolniły, a potem dramatycznie zanikły.

Wchodząc w męski świat

Matt nauczył mnie czym jest obronne oddzielenie (dysocjacja). Zrozumiałem, w jaki sposób odrzucałem obronnie mężczyzn po to, by ochronić siebie przed zranieniem. Ślęcząc nad ksiażką dr Josepha Nicolosiego "Terapia reparatywna męskiego homoseksualizmu" ze zdumieniem zobaczyłem w niej dokładny opis mojego profilu psychologicznego, łącznie z obronnym oddzieleniem.
Matt pomógł mi otworzyć serce i umysł na możliwość znalezienia heteroseksualnego mężczyzny, lub mężczyzn do których mógłbym się zwracać o wsparcie w czasie tygodnia. Było to przerażające, jednak poprosiłem Marka, mężczyznę z mojej wspólnoty religijnej, starszego ode mnie o 8 lat i poprosiłem o bycie duchowym mentorem. Zgodził się. Nie wiedział nic o homoseksualizmie, lecz wiedział sporo o Bogu, wiedział wiele o bólu, cierpieniu i był gotowy zostać dla mnie wsparciem. rozmawiałem z nim co najmniej raz w tygodni, czasem kilka razy w tygodniu, odsłaniając swą duszę. Dzwoniłem do niego, gdy kusiło mnie by się homoseksualnie uruchomić. Dzwoniłem, gdy się chwiałem, a on pomagał mi stanąć na nogi.
Wyczuwałem radość Matta ze znalezienia przyjaciela. "Chciałbym go poznać - powiedział - co tam, chciałbym go sklonować dla innych klientów!".

To było coś, co uwielbiałem u Matta - pozbawiona eufemizmów szczerość wobec moich pomyłek i auto=destrukcyjnych wpadek, a jednocześnie autentyczna radość z moich sukcesów i wzrostu. Zaczynałem go prawdziwie kochać jak brata, w sposób w jaki nigdy nie kochałem swego brata.

Mimo to, wiele razy paraliżował mnie strach przed ofiarowaniem innemu mężczyźnie swojej przyjaźni. Byłem przekonany, że heteroseksualni mężczyźni nie mają przyjaciół, że nawet nie potrzebują przyjaciół. Ich żony, dziewczyny im powinny im wystarczać. Z pewnością mój ojciec nigdy nie miał przyjaciół i nigdy nie wychodził na spotkania towarzyskie bez matki. Pamiętam tylko jednego przyjaciela, którego moi znacznie starsi ode mnie trzej bracia mieli na spółkę.
Jak mogłem polegać na heteroskesualnych mężczyznach, że będą dla mnie, moimi przyjaciółmi, ze zaspokoją moją potrzebę męskiego towarzystwa i męskiej akceptacji? Zawsze byłem przekonany, że jedynymi mężczyznami, którzy chcą czegokolwiek od innych mężczyzn są geje.

Matt skłonił mnie do spojrzenia z perspektywy przekraczającej moje ograniczone stereotypowe przekonania. "Twoja dusza wymaga łączności z mężczyznami, ta potrzeba będzie się wyrażała w ten lub inny sposób. Tłumienie jej będzie działać przez chwilę, lecz potem wybuchnie. Jeśli nie doświadczasz autentycznego, bliskiego związku platonicznego z mężczyznami, wyrazi się to w pociągu seksualnym. W ten czy inny sposób, będziesz potrzebował sobie z tym poradzić".
Te słowa rezonowały w moim umyśle - w ten czy inny sposób będę dążył do zaspokojenia tych potrzeb. Wiedziałem, że to prawda. Zmusiłem się do wyjścia z muszli. Zacząłem lepiej  obserwować heteroseksualnych mężczyzn. Zobaczyłem, że chodzą razem coś zjeść, chodzą wspólnie do kina, na spotkania męskich grup, razem grzebią przy samochodach. Na imprezach, jak zauważyłem, mężczyźni oddzielają się od swoich partnerek i skupiają w męskich grupach, praktycznie zaraz po przyjściu. Razem oglądają mecze w telewizji, grają w bilard itp.

Odkrywałem świat mężczyzn, jakby po raz pierwszy w życiu. Przychodziłem do Matta na sesję i opowiadałem o moich odkryciach, chciałem zrozumieć i odmitologizować męski świat. Mówiliśmy o rzeczach, które robią mężczyźni, jak się zachowują na imprezach, jak sie odnoszą do siebie nawzajem i do kobiet, zacząłem ich rozumieć, doceniać, a potem - pomału - zacząłem czuć, że tak naprawdę się od nich tak bardzo nie różnię.

Matt stał się surogatem mojego ojca, brata, moim mentorem w męskim świecie. W pewnym momencie pamiętam, jak popatrzyłem głęboko w jego ciemne oczy i zapadła długa cisza. Czułem, jak bardzo mu ufam, jak bardzo go kocham. Czułem radośc, jaką odczuwał wskutek mojego wzrostu. Patrząc mu w oczy mogłem poczuć, że akceptuje mnie jako mężczyznę i zdałem sobie sprawę: "Poddaję się jego męskości i czuję, że mnie akceptuje. Nie dotykam go, nie odczuwam wobec niego niczego natury seksualnej. Robię to za pomocą kontaktu wzrokowego! Nie muszę tego robić przez genitalia ani nawet dłonie. Czuję jego miłość i łączę się z jego męskością w ciszy, bez dotykania go." Był to moment radości, moment, w którym poczułem się prawdziwym mężczyzną, całkowicie akceptowanym jako mężczyzna.

Jednym z najbardziej przerażających momentów było poproszenie mężczyzny z mojej wspólnoty religijnej, Roba, by nauczył mnie gry w koszykówkę. Matt tego nie sugerował, jednak lęk, który odczuwałem przed uprawianiem sportu miał cechy fobii, a coś wewnątrz mnie domagało się, bym się z nim zmierzył.

Wystarczająco trudno było podejść do Roba i poprosić, by mnie nauczył, lecz pojawić się na pierwszej lekcji było jeszcze bardziej przerażające. Tak naprawdę byłem bardziej zawstydzony moim niedołęstwem w sporcie niż moją homoseksualną przeszłością. A zatem czułem się kompletnie obnażony ujawniając przed Robem, że nie mam pojęcia o koszykówce.

Rob uczył mnie w każdą sobotę przez kilka tygodni, a ja opisywałem moje sukcesy i obawy Mattowi. W końcu poszedłem z Robem na kilka towarzyskich meczy. Za pierwszym razem było to przeżycie naprawdę traumatyczne. Powróciły wspomnienia koszmarów szkolnych prześladowców. Lecz za drugiem razem było lepiej. Za kolejnym - jeszcze lepiej. W którymś momencie zamailowałem do Matta z dumą: "Potrafię wsadzić piłkę do kosza z wyskoku. Po raz pierwszy w życiu mi się to udało!" Wysłał maila, że jest razem ze mną tym podekscytowany i wie, co czuję. Któż inny mógł zrozumieć znaczenie tego dla 26-letniego mężczyzny?

Gdy kontynuowaliśmy wspólną pracę, Matt opowiedział mi o organizacji nazywanej New Warriors (nowi wojownicy) która przeprowadzała intensywne weekendowe treningi inicjacyjne w obozie  górskim, dwie godziny jazdy od mojego domu. Wahałem się za każdym razem, gdy to wspominał, jednak w czasie gdy lęk wobec mężczyzn się obniżał, zdecydowałem się pojechać tam.

Po powrocie z pierwszego weekendu, w sierpniu 1998 roku praktycznie wbiegłem do gabinetu. "Było wspaniale! - zawołałem - Odkryłem MĘŻCZYZN!" Byłem jak oni, oni byli jak ja! Byłem mężczyzną pośród mężczyzn. Świadomość tego przepełniła mnie jak nigdy dotąd.
Doświadczyłem wielu wzlotów i upadków, odwagi i lęki, lecz teraz miałem wiele źródeł wsparcia, siły - Matt, Mark, Rob, cotygodniowe spotkania integracyjne Nowych Wojowników, Anonimowych Seksoholików i zawsze Dianę. Wspierała mnie, kochała i zachęcała, widząc realne zmiany w moim sercu, a nie tylko w zachowaniu.

W lutym 1999, będąc od roku wiernym Dianie i czując, że wzrosłem wystarczająco by odnowić moje zaangażowanie we wspólnotę religijną, zostałem ponownie ochrzczony w kameralnej, pięknej ceremonii. Przyszli Mark, Rob i inni przyjaciele ze wspólnoty. Diana miała łzy w oczach, promieniowała dumą i ulgą, że "wróciłem do domu". Gdy później podzieliłem się swymi odczuciami z Mattem, wtórował mojej radości z wielkiego kroku w moim życiu i tego, jak wielki postęp zrobiłem.

Mój własny człowiek

Podczas kilku ostatnich miesięcy terapii u Matta, czując, że potrzeba profesjonalnej terapii dobiega końca, zacząłem mieć większy wpływ na przebieg sesji, tak by upewnić się, że poradziłem sobie z wszystkimi problemami wymagającymi pomocy; uporczywe poczucie odrzucenia, z którego musiałem się uwolnić, krzywdy, które potrzebowałem przebaczyć. Ciągle na nowo przychodziłem na terapię, donosząc o radości, która zajęła miejsce zranienia, złości, leku, dzieląc się wzrastającym poczuciem męskości i męskiej siły, opowiadając o nowych przyjaźniach, jakie budowałem i nowych wyzwaniach jakie podejmowałem by przetestować swą wzmocnioną wewnętrzną siłę.

Gdy byłem już gotowy na zakończenie terapii Matt poprosił mnie o położenie się na kozetce, przy akompaniamencie delikatnej muzyki. Siedząc za mną ujął moją głowę i ramiona w ręce. "Jesteś mężczyzną - usłyszałem jego mocny, głęboki głos, potwirdzający - Jesteś silny, jesteś pełen mocy, złamałeś więzy, które kiedyś cię wiązały. udowodniłeś, że jesteś mężczyzną wśród mężczyzn. Mężczyźni cię podziwiają i akceptują. Jesteś jednym z nich. Jesteś dobrym i kochającym mężem i ojcem. Jesteś całością. Nie jesteś idealny, ale to jest OK nie być ideałem. jesteś całością."

Łzy spłynęły mi po twarzy. Wierzyłem mu! To była prawda i w końcu w nią wierzyłem! Byłem całością. Nie pożądałem już seksualnie mężczyzn. Byłem jednym z nich, a nie ich przeciwieństwem. Nie potrzebowałem mężczyzny, by mnie uzupełniał. Ironiczne jest, że czułem się silniej związany z mężczyznami i męskości niż przez całe wcześniejsze życie. TEGO szukałem przez wszystkie lata z tymi wszystkimi mężczyznami. Na TO tak naprawdę tak długo czekałem - na tę PRAWDZIWĄ więź, a nie urojoną. Więź z Bogiem, więź z mężczyznami. Bycie całością, jednością.  Czułem, że serce chce aż mi wyskoczyć z piersi z radości."

Wyszedłem z gabinetu Matta ostatni raz 22 sierpnia 1999 r, w 27 miesięcy po pierwszym spotkaniu. Byłem innym człowiekiem Silniejszym, bardziej szczęśliwym, bardziej zakorzenionym. Pełnym. Byłem 'seksualnie trzeźwy' i wierny swej żonie od dwóch lat i znalazłem w tym pokój i radość.

Co ważniejsze, zabiorę ze sobą te dary, które otrzymałem od Matta  w każdą nową relację w moim życiu. Będę mogł je przekazywać dalej. Nie potrzebowałem już Matta jako terapeuty, ponieważ potrafiłem już wchodzić w uczciwe relacje z innymi. Potrafiłem się zaprzyjaźniać. Potrafiłem prosić o pomoc. Potrafiłem być prawdziwym  sobą.
A co najważniejsze, potrafiłem kochać. nauczyłem się obdarowywać miłością i przyjmować miłość od innym mężczyzn, jak braci, ufać im w sercu. Rzeczywiście znalazłem to, czego szukałem przez całe moje życie.

źródło: http://www.narth.com